Cudowne diety... moje doświadczenia.

 Moje doświadczenia z dietami sięgają zamierzchłych czasów 😉odkąd pamiętam chciałam schudnąć.

Chociaż nie byłam jakoś gruba, to moda na "wieszaki"i "szkieletory" odcisnęły na mnie swoje piętno. No wiec moje początki zaczęły się od czytania diet w różnych czasopismach, ale stosowanie drakońskich diet kończyło się tylko wieczornymi napadami głodu.

To skłoniło mnie, do sięgnięcia do książek dietetycznych i poznania liczenia kalorii.... ale też zaczęłam ćwiczyć i owszem efekt był cudowny, byłam wreszcie "szkielecikiem" 😁

Ale nic nie trwa wiecznie... żadne reżimowe diety nie są na długą metę, w każdym razie dla mnie, więc w chwilach słabości sięgałam po "zakazane" produkty. I waga rosła i to o więcej niż przed dietą... " efekt jojo".

Więc znowu dieta 😒 i tym razem dość szybko chudłam, bo się zawzięłam, można powiedzieć, że przeszłam na nazywany dziś WITARIANIZM. Jadałam same warzywa, surowe oraz minimalną ilość owoców...owoce tuczą... tak uważałam. Dieta ta składała się z surówek... Powielałam istniejący w tym czasie pogląd, że tłuszcz jest szkodliwy...powoduje sklerozę, zapycha tętnice...a przede wszystkim tuczy 😠

Dodatkowo oprócz diety, zaczęłam jeździć do pracy rowerem, około 40km dziennie, więc efekty były cudowne. Początkowo czułam się rewelacyjnie. Dietę tą ciągnęłam gdzieś z 6 lat. Po 2 latach miałam problemy z żołądkiem, no ale to pewnie przez stresy...tak myślałam...piłam ziółka i było lepiej. Moje włosy stawały się słabsze i cienkie, ale to pewnie po tych farbach... tak oczywiście sobie tłumaczyłam.

Po 4 latach zaczęłam mieć problemy ze stawami kolanowymi. Ale też zaczęłam czuć się zmęczona... pewnie nie dobór witamin...myślałam i łykałam witaminy, ale i tak nie czułam się dobrze.

Rok później ortopeda stwierdził u mnie zwyrodnienie stawów kolanowych. Akurat zbiegło się to ze zmianą pracy, miałam do nowej bliżej, więc moje stawy już się tak nie nadwyrężały. Przedtem dziennie jeździłam 40km, teraz zaledwie 10km... ale nie zawsze mi się chciało jechać... więc stawy mi mniej dokuczały.

Zaczęłam mieć wahania nastroju, napady głodu i zdarzyło mi się, po takim łakomstwie wymiotować. Pomyślałam sobie...dziewczyno co ty odpierdzielasz.

Czułam się coraz gorzej, miałam chroniczne zmęczenie, stany depresyjne... ale to pewnie przez stratę pracy... tak myślałam... to był ro 2009 czas kryzysu.

Poszukiwania pracy w tym okresie nie były łatwe i dostałam takiej depresji, że brałam antydepresanty, ale nie pomagały. Całe dnie spałam.

Znowu przytyłam, co nie pomagało mojemu samopoczuciu.

I znowu czas na dietę 😏tym razem BIAŁKOWA ...nareszcie nie czułam się głodna i chudłam.

3kg w tydzień... ale po 2 tygodniach nie mogłam patrzeć na pierś z kurczaka, miałam też problem z zaparciami.

Stoję sobie tak u rzeźnika i patrzę, na tego fileta z kurczaka ..."rzygam" już tym 😬 nie dam rady już z tą dietą. Ale obok leżały skrzydełka z kurczaka... kupiłam...upiekłam. Były pyszne.

Tak mi smakowały, że przez kilka kolejnych dni jadłam skrzydełka...jak wchodziłam do rzeźnika, to panie od razu wiedziały, że kilogram skrzydełek będzie😁

Waga mi spadała wolniej... ale po jakimś czasie poprawiła mi się sytuacja z kolanami... przypuszczam, że kolagen w skórkach pomagał...skrzydełka też są tłustsze, więc i z zaparciami przestałam mieć problem.

Po jakimś czasie skaleczyłam się, a rana nie chciała się goić... niby nic, małe skaleczenie, a ropiało, paprało się.

Coraz bardziej czułam też zmęczenie i niechęć do mięcha... za to strasznie miałam ochotę na jabłka i banany. Raz kupiłam kilogram bananów i zjadłam połowę nim doszłam do domu. Oczywiście więcej nie kupowałam bananów... bo tuczą 😕

Niedaleko mnie są opuszczone ogrody i rosną tam dzikie jabłka...najadłam się ich...o boże jak mi smakowały, nazrywałam też ich całą reklamówkę... Po kilku dniach obżerania się jabłkami moja rana zaczęła się goić 😳 Cud... normalnie cud.

To mnie skłoniło do głębszych poszukiwań...zaczęłam czytać i zgłębiać różne zagadnienia odnośnie odżywiania. Po tych poszukiwaniach doczytałam się właśnie o niedoborach różnych witamin i minerałów w diecie.

Zaczęłam uzupełniać witaminy A,E,D3,K2 oraz C. i zmieniłam zdanie co do tłuszczu. Po 3 miesiącach zaczęłam czuć się psychicznie lepiej, a po pół roku depresja mi całkiem przeszła. Problemy z niegojeniem się ran minęły, okazuje się, że niedobór  wit.C powoduje problemy z gojeniem się ran.

Jednostronne diety, w których brakuje jakiejś części składników powodują u człowieka stany chorobowe. Człowiek nie powstał teraz, jest efektem tysięcy lat ewolucji, podczas której jego organizm przystosowywał się do różnych pokarmów i środowiska w jakim żył. Wielu substancji nasz organizm nie produkuje, ponieważ dostawał je z zewnątrz i aby być zdrowym musimy mu je dostarczać.

Dwa lata temu spotkałam się na kilku forach w internecie z propagatorami WITARIANIZMU jakim tłumaczyłam, że to niezdrowa dieta, bo poznałam ją na własnej skórze, to mnie prawie "zagryźli" tam. Teraz coraz więcej osób pisze jak to się pochorowali po tym... trzeba było słuchać jak o tym mówiłam.... a nie wyzywać mnie.

Potem przyszła moda na SOK Z SELERA , ale znając już wcześniejsze przeboje z jakimiś cudownymi dietami postanowiłam...poczytałam, poszperałam i seler nie jest taki zdrowy...znowu głupim ludziom tłumaczę, że pijąc ten sok sobie zaszkodzą... seler ma dużo potasu, ale nadmiar potasu może powodować kołatania serca. Seler wyciąga z ziemi duże ilości szkodliwych substancji i dlatego do napoi powinno się stosować ekologiczny.

Po za tym seler zawiera kumarynę, która działa drażniąco na błony śluzowe układu trawiennego... przy długotrwałym stosowaniu może dojść do poparzeń. Najbardziej na to są narażeni ludzie po długotrwałej diecie witariańskiej, ponieważ mają cieńsze błony śluzowe w układzie pokarmowym.

Nasz organizm potrzebuje białka zwierzęcego, ponieważ tylko tam są aminokwasy potrzebne do budowy ścianek w układzie pokarmowym.... nie musi być to mięso, wystarczą produkty mleczne, jajka.

No ale znowu...ja jestem głupia... sok z selera jest cudowny...znowu prawie mnie "zagryźli". I co??

Coraz więcej osób po tej kuracji trafia do lekarzy z stanem zapalnym przełyku i żołądka. 

Teraz moda nastała na dietę CARNIVORE niestety na dłuższą metę ta dieta nie będzie dobra, ponieważ nie dostarczamy tu wszystkich składników jakie nasz organizm potrzebuje...foliany, witamina C...i wiele innych.... tego w mięsie nie ma... człowiek współczesny "powstawał" powoli, jego organizm przystosowywał się do środowiska w jakim żył.

Jeśli dostarczamy jakieś składniki z zewnątrz to po jakimś czasie nasz organizm przestaje te składniki produkować, dlatego my nie umiemy wytworzyć witaminy C....potrafią to Inuici( zwani Eskimosami), bo ich organizm nie dostawał tego z zewnątrz... ale inni ludzie nie.... zwierzęta mięsożerne jak psy i koty mają taką zdolność, bo też z zewnątrz nie dostarczały tej witaminy.

Przez to, że człowiek  przez wieki prowadził urozmaiconą dietę, jego organizm wielu składników nie produkuje sam.

Nikt nie parzy na dietę pod kontem właśnie, że tak powiem "ewolucyjnym". Gdy jemy same rośliny brakuje nam aminokwasów, które są tylko w produktach zwierzęcych.... mamy też wtedy niedobory wit. B12.... Dlatego nigdzie na świecie nie było społeczności czysto wegańskich, a jeśli nawet próbowały powstawać...to wyginęły.

Jedyna społeczność jaka żyje bez jedzenia zwierząt to Hindusi...ale w ich diecie są produkty mleczne...dlatego oni nie mają niedoborów ważnych aminokwasów... i z tego co wiem, są jedyni, których organizm potrafi wytworzyć wit.B12. Właśnie dlatego, że nie dostawał jej z zewnątrz.

DOBROCZYNNE WŁAŚCIWOŚCI DIET: 

Krótkotrwałe przejście na dietę witariańską, czy też Carnivore ma swoje skutki pozytywne. Wielu ludzi potwierdza to nawet badaniami. 

Dlaczego tak się dzieje?

Bo przestajemy jeść "śmieciowe" jedzenie. A przede wszystkim nie jemy zbóż. Okazuje się, że człowiek jest dobrze przystosowany do jedzenia prawie wszystkiego, ale do zbóż najmniej. Ponieważ zaczęliśmy je jeść stosunkowo późno.

Oczywiście przystosowaliśmy się do ich trawienia, po odpowiedniej obróbce. Ale współczesny człowiek o tej obróbce zapomniał.

Zboża były poddawane fermentacji... chleb pieczono na zakwasie, ponieważ bakterie w procesie fermentacji rozkładały właśnie gluten... dodam, że zboża dawniejsze zawierały 70% mniej glutenu.

Gluten jest potrzebny w piekarnictwie, bo wiąże wodę, więc więcej jej można dodać do mąki i mamy więcej chleba za mniejszą cenę. Kiedyś takiej samej wielkości chleb warzył 800gr. Teraz wazy 400gr i jest nadmuchanym glutem. Gluten powoduje w naszych jelitach "bajzel" i namnażanie szkodliwych bakterii. To przyczynia się do uszkadzania błon w jelitach.... i mamy tak zwane "nieszczelne"jelito... to tak najogólniej i w skrócie, by nie pisać Wam tu kilometrów referatu...Dociekliwi znajdą informacje szczegółowe w internecie.

To właśnie powoduje różne choroby, których na ogół nie wiążemy z jelitami...alergie...egzemy...czy też choroby autoimmunologiczne.

Kiedy przechodzimy na diety, w których eliminujemy ziarna zbóż, przestajemy jeść "śmieciowe" jedzenie, eliminujemy ulepszacze, konserwanty.... następuje poprawa zdrowia, bo nasze jelita zaczynają się regenerować.

Ale jednostronne diety kończą się zawsze niedoborami jakiś składników, w dłuższej perspektywie. Dlatego dieta powinna być urozmaicona, wtedy i tylko wtedy będziemy zdrowi.

Więc jak widzicie, po moich przejściach z dietami, to co jemy ma wpływ na zdrowie, niedobory wielu składników skończyły się dla mnie różnymi zdrowotnymi perturbacjami. Dlatego postanowiłam się tym podzielić tutaj, aby inni mogli się dobrze zastanowić zanim zaczną eksperymenty na sobie.

Obecnie stosuję dietę nisko węglowodanową, głównie wyeliminowałam zboża z diety, jakieś ziemniaki też... jem je sporadycznie... lubię placki 😁

Mój organizm się uspokoił, nie mam napadów głodu, stawy są w porządku... waga też się stabilizuje 😊 codzienne spacery pomagają. Mijają mi alergie, zmniejszyły się. Moja skóra też już przestała się łuszczyć, a miałam z nią naprawdę problem.

Bez szaleństw i różnych dietetycznych "pierdolców" czuję się naprawdę dobrze. Codziennie pamiętam uzupełniać witaminy, bo niestety w obecnie hodowanych roślinach( pędzonych na sztucznych nawozach) witamin jest znikoma ilość.

Najważniejsze to nie popadać w skrajności, wszystko z umiarem.... a będziemy zdrowi.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kamienie życia... taka opowieść o życiu

Ciasteczka .... bezglutenowe...wysokobiałkowe

Tapetowanie