Ocet jabłkowy

 Dziś wybrałam się na spacer do pobliskiego parku. To częściowo dziki park. Celowo jest tak pozostawiony. W latach 60siątych były tam małe ogródki działkowe, ale jak miasto się rozwinęło to koło lat 90 zlikwidowano je i włączono do parku.

Cały czas więc są tam drzewa owocowe, takie jak jabłka..rośnie tam czarny bez oraz orzech włoski..a nawet mirabelki. Te orzechy i mirabelki to ptaki rozsiewają wzdłuż płynącego tam kanału..jak i strumienia.

To całkiem spory park i tam sobie codziennie staram się spacerować ..około godziny..z moim psem.

Dziś wybrałam się na te zdziczałe już jabłka 😁 jeszcze trochę zielone, ale na ocet jabłkowy będą dobre.

Zbieram już teraz bo chętnych tu jest wielu, na darmowe owoce..a na ocet to najlepiej takie nie pryskane niczym jabłuszka będą super.
  Ponad rok temu zrobiłam z kupionych bo się nie załapałam na te dzikie 😁

Ocet jabłkowy zaczęłam stosować przed posiłkiem, szczególnie obiadem. Jedna łyżeczka na pół szklanki wody. Poprawia on kwasowość żołądka i przestała męczyć mnie zgaga.

Właściwie to już tydzień temu nastawiłam ocet, ale mi do niego muszki owocowe wpadły.. jak się robi ocet z kawałków jabłek, zalanych wodą z cukrem to trzeba je mieszać, bo zrobi się pleśń, a inaczej nie szło niż łyżka i paskudztwo mi tam wleciało ... wszystko trzeba było wywalić.

Teraz zrobię po prostu sok z jabłek, dodam wodę z cukrem, kilka skórek jabłek...dzięki czemu wystarczy zamieszać słoikiem, nie będzie trzeba tego odkrywać i muszki nie wlecą.

Tak więc chwila odpoczynku..smaczna kawusia i do roboty 😁

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wigilia

Kamienie życia... taka opowieść o życiu

Poziomki